Hm, to można by w ogóle w ucztę wstawić 1,5 godziny tańców i nic więcej (kto nie chce, niech siedzi i klimaci, a szlachta ma obowiązek społeczny tanczyć), bo tańców było tylko trochę, a szkoda (wszyscy tacy nieśmiali ), potem średniowieczne gry towarzyskie, a nad ranem turniej rycerski wg wszelkich zasad średniowiecznych.Skiera pisze:Ja również przedłużyłabym czas gry. Ale zrobiłabym tak, że pierwszy dzień tak jak był byłby ucztą. Aczkolwiek może bez zadań od MG. Bo w pewnym momencie dostałam zadanie że mam znaleźć Ibrahima, on nosił czarne ciuchy a na dworze było ciemno. Poza tym bardziej zorganizować tą ucztę bo dużo osób się rozeszło.
Może tak:
Gospodarz powinien być BNem, który ma z orgami jasno wyznaczoną strukturę uczty - co kiedy się dzieje. Czyli np:
Piątek wieczór
20-21 Początek gry. Witanie delegacji w kolejności dostojeństwa i pochód do sali biesiadnej (ustalonej przez gospodarza, co daje powód do burdy między równymi sobie)
21-22 Uczta i toasty (kolejny powód do burdy, no i rozgrywanie kłótni między postaciami, może jakiś honorowy pojedynek na dobry wieczór)
22-24 Tańce i gry towrzyskie, pomiędzy tym knucie
24-01 Rozchodzimy się do knujni, gospodarz udaje się na spoczynek
0130 Pierwszy, nieudany zamach, ktoś zostaje otruty, czyli wiele radości, zaspane slepia, nakrycie kochanków na czochraniu (Tristan i Izolda?), po czym kolejna burda, czyli udana uczta.
Trzeba też zrobić tak, aby dobrą zabawę zapewnić i postaciom szlacheckim, i pospólstwu, bo np., na GEASie fajne były klimaty dla szlachty, a plebs miał mało zabawy. Można by podzielić początek gry na salę w zamku oraz karczmę, gdzie burdy byłyby mniej dostojne, bardziej rubasznie (ale mamy za to krzesełka i kufle otulinowe). Mamy wystarczająco MGów na taki podział.