Czasem bywa, że pozornie zdrowy na łepetynie człowiek nagle odkrywa, że bycie nadmiernie dręczonym psychicznie wcale mu tak bardzo nie przeszkadza, jak by się tego spodziewał, a terapia wstrząsowa, jaką przechodzi się na Żmudzi po raz kolejny uświadamia mu, że jego doczesne, życiowe problemy są niczym więcej jak tylko puchem marnym. Za ową terapię, ze wszystkimi jej pozytywnymi i negatywnymi implikacjami dziękuje niniejszym:
- Urszuli – za bosko-borowe interakcje, za stalowe nerwy niezbędne przy tworzeniu takiego przedsięwzięcia, oraz stalowe ciało, które znosi bieganie po lesie, leżenie w kałużach, rusałkowanie w jeziorze i inne poświęcenia, do których jesteś gotowa. W efekcie mogę rzec z całą pewnością, że dla takiego Mistrza Gry gracze zrobią wszystko – nawet postoją w długiej kolejce
Uwielbiam Cię babo kochana.
- Salahadowi – za cierpliwość i wysłuchiwanie moich jęków i kwęków, tak przed larpem jak i na samym larpie. Uwielbiam Cię za grozę, którą mi tak śpiewająco fundujesz (tak, za ten siwy włos, który pojawił się na mojej rudej głowie po leśnym spotkaniu z Cieniem). A przy tym za wyczucie, za improwizację i po stokroć przepraszam, żeśmy Ci zamordowali Jaksę, bo jego także przewrotnie uwielbiałam!
- Zielarzowi – za genialnego Tvirburasa, przed którym głowa sama się pochyla, a którego już wcale nie lubię (wstyd i sromota za przyjęcie chrztu!). Za uśmiech, który podtrzymuje na duchu i ciepło, które od Ciebie bije. A Twój talent aktorski uwielbiam i nigdy nie zapomnę tego, że w jednej chwili jesteś w stanie grać stetryczałego dziadygę, w drugiej dumnego bojara, a w trzeciej skatowanego i cierpiącego brata Jaksy (tak, tamta scena nadal mi się śni po nocach).
- Francowi – za szaleństwo Jawnuta, którego bałam się przeogromnie i myślałam, ze urwie mi głowę za bronienie Ignasa (choć urwanie głowy to byłaby chyba najłagodniejsza kara…) za porywającą i chwytającą za serce walkę z cieniem w borze, wreszcie, za trzymanie ręki na pulsie w sprawach ziemskich
- Nagashowi – za tworzenie klimatu, za jasną postać w lesie, która mnie mocno przestraszyła (jestem pewna, że żaden tam z Ciebie święty, tylko jakiś demon przyczajony wiodący innych na manowce!).
- Ani - za bycie bardzo dyskretnym fotografem!
- Bestii - za to, że zawsze uważnie obserwuje, nawet gdy nam się wydaje, że nie obserwuje (i pewnie nawet gdy jej samej się wydaje, że nie obserwuje!
) Myślę, że trzeba ogromnego talentu, by od strony technicznej ogarnąć LM, toteż biję pokłon czołobitny.
- Dymkowi - biję kolejny czołobitny pokłon, bo Ci się należy za to, co dla nas mieszasz w swym kotle! A także za wyczerpujące wyjaśnienie nam sceny finałowej – też Ci się należy!
Poganom:
- Mojej drogiej kuzynce Ausztre – za ogrom wrażliwości i wyczucia, jakie wkładasz w swoją rolę, za siostrzaństwo i współodczuwanie, a także za wspólne knucie, gdy poknuć nam było trzeba
- Kuzynowi Linasowi – za to, jaki pomysłowy i waleczny bojar z Ciebie wychodzi, za wytrwałe bronienie swoich racji i pomoc, gdym fabularnie tej pomocy potrzebowała.
- Ignasowi – za zbudowanie niezwykłej relacji, którą trudno zamknąć w jednym zdaniu. Za wspieranie, karcenie i utulenie, kiedy byłam kłębkiem nerwów. Cudowny jesteś.
- Sigicie – za coraz bardziej niejednoznaczną postać, za niezwykłą więź jaka się między nami wytworzyła i za emocje, które tak pięknie budowałaś.
- Nadziei – za bycie dobrą duszą, ale i nie bez odrobiny pikanterii, za klimat postaci i znaki ochronne na twarzy. A Ami dziękuje za bycie dobrą duszą także i poza Limesem
- Licho – za bycie kochanym i walecznym Lichem, gotowym życie oddać za obronę Boru!
- Leśnym Ludziom – rozłożyliście mnie na łopatki swoim poświęceniem, z jakim odgrywaliście zdziczałych ludzi. Szczególne podzięki dla Runa, z którym miałam najwięcej interakcji – zadziwiające, ile można przekazać pomrukami, warczeniami i biciem rękami po piachu
- Urte – za mądrość i bycie spokojną, pogańską opoką.
- Wojemiłowi – za charyzmę i za kwikogenne teksty! Może to jego urok – może to Wojeeemił!
- Beimesowi – niewiele tym razem miałam z Tobą interakcji, a zatem zadziwiające jest to, jak wiele razy mnie wkurzyłeś diabelnie! Zło i mrok, nigdy nie uwierzę biskupowi, że sam szatan może być od Ciebie gorszy.
- Iwietto – za uczciwość, za przepiękne i bardzo emocjonujące odgrywanie, za bycie waleczną i twardą babą, którą fabularnie i niefabularnie podziwiam.
- Żegocie – za bycie moim mieczem i obrońcą, za galanterię i wielką dzielność.
- Ewgerdowi – za bardzo niejednoznaczną i tajemniczą postać, za modulowanie głosu, za ciarki, które mnie czasem przechodzą, gdy coś powiesz i odpowiednio spojrzysz TYM wzrokiem.
- Vilte – za bycie hardą i bardzo klimatyczną żmudzinką.
- Vakare – za emocje, rozmowy i za bardzo klimatyczne polowanie.
- Kalinie – za niepokorną niewiastę!
- Einarowi – Wunderbach!
Chrześcijanom:
- Harfiarce – za ściśnięte ze wzruszenia gardło przy wysłuchiwaniu pieśni na uczcie, tak się rozpoznaje prawdziwych artystów – nawet twarde żmudzińskie baby ronią łezkę.
- Dymitrowi i reszcie rusińskiej świty – Rusini to nowa jakość na Żmudzi! Nikt chyba nie walczy tak piekielnie dobrze jak Wy, a Dymitrowi dodatkowo dziękuje za przejścia w moim imieniu!
- Fulwii – za chodzącą dobroć, za wzbudzanie takiego zaufania, że po raz pierwszy było mi wszystko jedno, że zwierzam się komuś innej wiary. Za pociągnięcie pomysłu z dziećmi i gotowość do pomocy zawsze i wszędzie.
- Nicławowi – za bardzo klimatyczne interakcje, za nocne wycieczki do gaju i za to, że rękę byś za mnie oddał i hmm, wait...
- Sigurdowi – za zgorzkniałego lecz wciąż uczciwego cywuna, za wytrącenie mnie z równowagi jedną z nocnych rozmów, Ty już wiesz jaką!
- Magdalenie Harach – za damę, która przyćmiewa wszystkie inne damy w zasięgu całych Telsz, za tak wzruszającą scenę płaczu po byciu zaatakowaną, że aż się nie dosiadłam w strachu, że sama się rozpłaczę. No i za miskę aka embrion
- Franciszkowi Harachowi – za wielkiego pana ziemskiego, który Bór szanuje i czeka cierpliwie przed wejściem do Świętego Gaju, zamiast się wtarabaniać z buciorami, jak niektóre szumowiny, o których poniżej.
Szumowinom:
- Adolfowi – za wzbudzanie we mnie takiej fabularnej irytacji, że gdybym miała pod ręką młotek, to Twoja postać nie miałaby już nosa. Byłeś cudowny
- Biskupowi – za to, żeśmy wreszcie na siebie nie warczeli, a jeśli już, to warczeli elegancko i z klasą. Za rozbawienie mnie po wielokroć i bardzo przyjemne knucie.
- Ambrożemu – ten tego, nikt nie byłby tak dobrym małodobrym! I na tym koniec komplementów – obmierzły z Ciebie typ, że aż odrzuca! A personalnie dziękuje za sypialniane dialogi między-limesowe i bycie, w kontraście do postaci, bardzo miłą personą.
- Edrze – czekaj czekaj, czy ja wyżej pisałam coś o użyciu młotka na księdzu Adolfie? To byłby to już młotek nieco zużyty, bo najpierw cisnęłabym nim w Ciebie. Straszna z Ciebie kanalia, aż krew zalewa (i to znowu w kontraście do rzeczywistości).
- Rycerzom niemieckim – za dokładnie to, czego się można po rycerzach niemieckich spodziewać – chlanie, rozrabianie i nieposzanowanie cudzej własności! Byliście cudowni
A także:
- Murwe i Żywio/Marcelo – czasem Was obserwuje kątem oka i zawsze jestem pod wielkim wrażeniem tego jak gracie.
- Rycerzu-grany-przez-Daniela – za niejednoznaczną grę, błędny rycerz z Ciebie czy knuj? Oto jest pytanie
- Mojej grupie tanecznej – za zgranie i szalone bansowanie!
A także pozostałym graczom dziękuje, bo wszyscy byliście odpowiedzialni za to, że kształt tej odsłony był taki a nie inny
Znad kubka herbaty ciepło Was pozdrawia,
Izolda aka Pani Aiste Vilmantaite