-
Dymkowi i Bestii - za cały ogrom pracy i dyscypliny, za bycie niewidzialną ręką Limesu ; robienie z wami larpa to zaszczyt i przyjemność
-
Paulinie - za to, że jest tak wspaniale pracowitą i kochaną osobą, oraz za przyjemność oglądania jak rozwija się razem z grą
-
Salahadowi - za nieskończoną ilość pomysłów, dobre zgranie, liczne cieniste motywy, porozumiewawcze spojrzenia, "fakty i opinie" i... i co z tego
-
Urszuli - za żelazny rozsądek i konsekwencję, a kiedy trzeba wyczucie w delikatnych sprawach, całą tę organizację i tony nerwów, oraz to że pod maską srogiego MG kryje się naprawdę wspaniała osoba
-
Civrilowi - za pracowitość, pozytywną energię, bystry umysł i poczucie humoru, oraz kolejny epizod z życia Sigurda, który wchodzi w klimat jak w masełko
-
Francowi - za to że był i naprawiał kiedy robiła się plaża, za natchnione monologi Śmierci, które udało mi się podsłuchać, za wszystkie zakręcone motywy genialne w swej prostocie
-
Skierozurgom - za to, że po prostu byli i działali, za zajebistą grę aktorską, za bycie ogarniętymi; zawsze będzie dla was miejsce na Limesie
-
Tashy - za bycie zawsze i wszędzie, za nieocenioną pomoc i pogodę ducha
-
Nagashowi - za randomowych kapłanów, podkład dźwiękowy i trabanta
-
Reszcie organizatorów, których nie wymieniłem, a ich zasługi są nie bez znaczenia.
Podziękowania należą się oczywiście graczom za finał, za akcje, których nie widziałem, a były tego warte i różne inne rzeczy, dlatego niech wybrzmi tutaj zbiorcze: Dziękuję!
Jest kilka osób i zdarzeń, które szczególnie zapadły mi w pamięć, zatem specjalne podziękowania dla graczy kieruję do:
-
Biskupa Sylvana, Edry Rotzang i Maksymiliana Otto von Castell - za bezkompromisowe podejście do swoich wcale nie łatwych ról, za kawał porządnego odgrywania, oraz jedną z najlepszych (w moim odczuciu) scen mianowicie rozmowy z Sigitą o śmierci Tadasa.
-
Sigity - za bycie najlepszą paskudną wiedźmą jaką widziałem
-
Ojca Jonasza - za doskonałe wyczucie postaci gorliwego księdza, za każdą z wielu akcji które widziałem, oraz za urządzenie pogrzebu krzyżaka
-
Wojszwiła - który, choć był krótko to wyładował swoją grę milionem motywów, które aż proszą się o szerszą kontynuację; no i za wspominki o czerwonym magu skrytym w Armageddonie
-
Gryzeldy - za to, że pokazała na co ją stać i nie bała się działać z rozmachem
-
Franciszkowi - za zdecydowane postępy w grze, za jałmużnę na szczytne cele, za dręczenia diabelskie i odwagę w obliczu czyśćca
-
Albertowi z Soldin - za piękną Soldinkę i mięsiwo w bułce, za pozytywnie zakręconą postać, która chciała dobrze, ale nie wiedziała jak
-
Grupie zielarek - za żmudne nauki trudnej sztuki fabularnego warzenia ziół, które przynosiły efekty już po kilku godzinach gry - macie potencjał, nie zmarnujcie go
-
Visza, Vytisa, Vydminy, Nawojki, Nieradki i Wicia - za nową perspektywę i rzetelne podejście do gry, za grządkę, wesele i tańce, oraz samemu Viszowi za rzucanie złych spojrzeń na uczcie, gdy usłyszał o Krzyżakach
-
Daniłły - za wyborny akcent, niebanalne rozwiązania i zbójowanie, którego echa docierały nawet do miasta
-
Bliźniaczek, Leo Harracha i Mikołaja Cichego - za całą akcję przy studni i garniec wody na koniec
-
Brata Wojciecha - za tych kilka rozmów, które niezmiennie są wspaniałą gimnastyką umysłową, oraz za odkrywanie drugiego dna we wszystkim co go spotyka
-
Divytis - za cudowne wkręcanie się we wszystkie motywy, za autentyczne emocje i udowadnianie, że to była dobra decyzja
-
Montwiłła - za bycie Żmudzinem na schwał i sławienie Wikinta, oraz zdobycie najbardziej obsranego kawałka ziemi na całej Żmudzi (obgryziony do czysta kręgosłup wciąż leży tam na drodze)
-
ludzi, którzy mnie nieśli - nie pomnę, że parę razy mnie poddusiliście, a na ramionach ciągle mam sińce, ale było godnie